Fioletowo-włosa postać otrzepała się z wody, mrużąc oczy i spoglądając ze skupieniem w stronę rozmawiającej trójki. - "Co ten dzieciak zrobił...?!" - zamyślił się, patrząc na swoje jeszcze dymiące ręce. - "Zniszczył moją technikę..." - ruszył więc rozwścieczony z anielskim spokojem na twarzy, jak to miewał w zwyczaju i podszedł do wspomnianej już trójki, stając na boku i przyglądając im się zimno. - Co ty najlepszego zrobiłeś?! Przez takich jak ty, będę musiał wstrzymać się z ćwiczeniami dopóki nie wyschnę! - powiedział obrażony chłodnym głosem, zakładając ręce na piersi.
Offline
No dobrze... Widzisz tą małą chatkę obok której rośnie ta jabłoń? Masz swoją odpowiedź... - powiedziała uśmiechając się szeroko. Dziewczyna spojrzała w kierunku rozwścieczonej postaci - Posłuchaj no! on to zrobił bo martwił się że spłoniesz! nikt nie chciał niszczyć twojej techniki...
Offline
Eve usmiechnął się:"Dziękuję Iro, ale nie musisz mnei bronić..mam język" powiedział poczym zwrócił się do fioletowowlosego:"Przepraszam. Nic więcej nei mogę uczynić...Chyba, że podpalić cię ponownie?" Zapytał uśmiechając się wrednie...
Offline
"Chcialbym niegrzecznie przypomnieć, że to pole ćwiczeń a nie poczekalnia dla ubogich..." Z nikąd wyłonił sie brązowowłosy chlopak, wcześniej składajacy coś na podobieństwo kija:"Nie sadzicie, że trzeba ćwiczyć? Pogadać można w domu.."
Offline
- "Nawiedzone dzieciaki... Beszczelni..." - Pomyślał chłopak, a na głos powiedział - To chyba oczywiste, że pola są po to, by ćwiczyć... Nie jestem głupcem, ani samobójcą... - dwrócił się w swoją stronę i usiadł gdzieś na niewielkiej górce by poczekać, aż słońce zrobi resztę...
Offline